Jesteś czytelnikiem tego bloga?

niedziela, 29 lipca 2012

Chapter 8



Byliśmy w drodze do Holmes Chapel.


- Harry. Powiemy twojej rodzinie?
- Louis... - jęknąłem.
- Dlaczego nie chcesz im powiedzieć?
- Bo Robin... On nienawidzi gejów. Boję się go. Boję się, że wyrzuci mnie za drzwi.
- Chcesz ich okłamywać całe życie? to i tak będzie podejrzane, jak przyjedziemy razem, nie sądzisz?
- Mam im powiedzieć? - spytałem.
- Nie mogę ci tego nakazać - spojrzał na mnie - Ale jeżeli chcesz mojej rady, to tak.Powinieneś im powiedzieć.
- Powiem. Pierwsze co zrobię, to zwołamy ich wszystkich do salonu i powiemy im, dobrze?
- Dobrze. Kocham cię, harry.
- Ja Ciebie też.


Po godzinie byliśmy już pod moim domem. W domu była mama, Robin i Gemma. Przywitaliśmy się ze wszystkimi, po czym poszliśmy zanieść rzeczy do mojego pokoju. Zeszliśmy na dół i tak, jak sobie obiecałem, zwołałem całą rodzinę do salonu.


- Muszę wam coś powiedzieć. Stwierdziłem, że nie chcę tego przed wami ukrywać. Ja... My.. - przymknąłem oczy i wziąłem oddech - Ja i Louis jesteśmy razem. - powiedziałem i ścisnąłem jego dłoń. Zapadła cisza.
- Do cholery, Harry! - krzyknął Robin - Wiedziałem, że coś jest z tobą nie tak! Wynoś się, nie chcę cię już nigdy widzieć! I ciebie też, Tomlinson!


W moich oczach pojawiły się łzy, a Lou mocniej ścisnął moją dłoń - Mamo? - szepnąłem, a ona pokręciła przecząco głową i wyszła z pokoju. Wyrwałem rękę z uścisku Lou, pobiegłem do mojego pokoju, wziąłem bagaż i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta i odjechałem, nie myśląc o niczym.


LOUIS


Wybiegłem za Harry'm i nie wierzyłem w to, co widzę. On odjechał beze mnie. Pojechał do Londynu, zostawiając mnie samego w Holmes Chapel. Spojrzałem na Robina. W jego oczach było widać gniew.


- Już się wynoszę - warknąłem.


Poszedłem do pokoju Harry'ego po swój bagaż. Kiedy chciałem wychodzić z jego sypialni, ktoś stanął w drzwiach. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Gemmę.


- Louis - powiedziała i mnie przytuliła - Gdzie on pojechał? Do Londynu?
- Myślę, że tak. Beze mnie.
- Zawiozę cię. Muszę z nim pogadać. Poczekaj 3 minuty, tylko wezmę jakieś ubrania na jutro.


Gemma poszła się spakować i za chwilę siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w stronę Londynu. Po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Wziąłem walizkę i praktycznie zbiegłem do domu. Zobaczyłem Harry'ego walizkę przy wejściu. Przebiegłem cały dom, ale nigdzie go nie było. Wybrałem więc jego numer, ale telefon był wyłączony. Była godzina 21. Powiedziałem Gemmie, żeby została u nas i się rozgościła i jak Harry wróci, żeby dała mi znać, natomiast ja wybiegłem z domu i pognałem w stronę polanki. Wiedziałem, że go tam znajdę. Byłem pewien. Siedział pod tym samym drzewem. Szybko podbiegłem do niego.


- Harry! - wydyszałem, kiedy stanąłem obok niego.
- Zostaw mnie - powiedział, płacząc.
- Chodź do domu. - powiedziałem, przytulając go.
- Nie!! - krzyknął i się wyrwał. - To twoja wina! To jest do cholery wszystko twoja wina! To ty powiedziałeś, że będzie lepiej, jak im powiem! Kurwa, Louis! To twoja wina! - wykrzyczał, a ja poczułem ukłucie w sercu i łzy w oczach.
- Przepraszam! Przepraszam, że cię do tego namówiłem! Przepraszam, że jesteśmy razem. Do cholery, przepraszam, że cię kocham! - krzyknąłem i wybiegłem z polany w kierunku domu.


Gemma siedziała w salonie i oglądała tv. Przeprosiłem ją i pobiegłem do mojego pokoju. Cały czas miałem w głowie słowa Harry'ego. On naprawdę tak myśli. I powiedział mi to prosto w twarz. Położyłem się na łóżku. Nie wiem, ile tak leżałem. Kiedy mi się znudziło, wstałem i wyszedłem na balkon. Gapiłem się na ulice Londynu. Spojrzałem na telefon. Była godzina 23:28, a ruch na ulicach nie malał. Jeździły samochody, taksówki, na chodnikach było widać ludzi. Chodzili sami, parami. Niektórzy też chwiali się i chodzili zygzakiem po chodniku. Pewnie chcieli zatopić swoje smutki w alkoholu. Może też powinienem? Nie, to wyjście bez sensu. Kiedy tak myślałem, poczułem, że czyjeś ręce obejmują mnie w pasie. Podskoczyłem, bo się wystraszyłem, ale nic nie mówiłem. Czekałem, aż on się odezwie. Aż zacznie wyduszać swoje przeprosiny, które pewnie i tak będą bez sensu, a ja mu wybaczę.


- Przepraszam - odezwał się i położył głowę na moim ramieniu - Nie chciałem tego powiedzieć. Nie obwiniam cię za to, że moi rodzice mnie wyrzucili w domu. Po prostu byłem w szoku, że nawet mama się ode mnie odwróciła. Przepraszam Cię. Jesteś najważniejszą osobą na świecie. Kocham cię, jak jeszcze nigdy nikogo. Od kiedy się poznaliśmy, wiedziałem, że będziesz moim najlepszym przyjacielem. I byłeś. Przez jakiś czas. Przez niecałe 2 lata byłeś moim najlepszym przyjacielem. Teraz nim nie jesteś. Teraz jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. I dziękuje ci za to, że jesteś ze mną, bo bez ciebie byłbym nikim. To dzięki tobie, uświadomiłem sobie, kim naprawdę jestem. To ty pomogłeś mi odkryć siebie, za co cholernie ci dziękuję. Kocham cię, Louis'ie William'ie Tomlinson'ie. Kocham cię najbardziej na świecie.
- Też cię kocham. - powiedziałem, ale wciąż się do niego nie odwróciłem.
- Wybaczysz mi? - zapytał i pocałował mnie w szyję.
- Pod jednym warunkiem - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Hm? - spytał, nie przestając mnie całować po szyi, przez co miałem ciarki.
- Zrobisz mi jutro naleśniki na śniadanie.
- Jesteś głupi, wiesz? - zaśmiał się i odwrócił mnie w swoją stronę - I.. zgoda, dostaniesz naleśniki - dodał i złożył na moich ustach soczysty pocałunek. - I jeszcze jedno. Co Gemma robi na dole? Chce się ze mnie pośmiać?
- Nie, głupcze! - zaśmiałem się i odgarnąłem loki z jego czoła - Przywiozła mnie z Holmes Chapel, kiedy ty mnie tam zostawiłeś - uśmiechnął się niewinnie - I wydaje mi się, że ona wspiera Larry'ego. Chodźmy do niej, bo siedzi sama u nas w salonie.


Zeszliśmy do salonu, gdzie Gemma uśmiechnęła się na nasz widok.


- Widzę, że już pogodzeni - wyszczerzyła się jeszcze bardziej - Harry, bracie, chodź po tulaska! - powiedziała i wtuliła się w mojego chłopaka - Przepraszam cię za mamę i Robina.
- Nie twoja wina, przecież. Trudno. Nie obchodzą mnie już oni. Mam najlepszego chłopaka na świecie. A ty... tobie to nie przeszkadza?
- Coś ty? Mam gdzieś twoją orientację, zawsze będziesz moim kochanym bratem. Sorry, że pytam, ale kto o was wie?
- Chłopacy i moja rodzina - odezwałem się i usiadłem na kanapie.
- A.. światu macie zamiar powiedzieć?
- Chciałbym - powiedziałem szeptem, tak, żeby nikt nie usłyszał, ale chyba mi nie wyszło.
- Ja też bym chciał. Ale nie możemy tego zrobić bez zgody chłopaków. - powiedział Harry i usiadł obok mnie.
- I menadżera - dodała Gemma.
- Powinniśmy go słuchać, ale przecież co jego obchodzi to wszystko? To nasz zespół, nie jego. Jak Zayn, Liam i Niall by się zgodzili, to Paul'owi nic do tego. - powiedział Harry i mnie przytulił.
- Ale jesteście słodcy, wiecie? - uśmiechnęła się. - Aż chciałoby się zrobić wam zdjęcie. Jest północ, chyba będę wracała do Holmes Chapel. 
- Zostań do rana. Chyba nie będziesz jechała w nocy - uśmiechnąłem się - Ja mam dosyć, idę spać. Harry, idziesz?
- oj taaaaaak - powiedział i poruszał brwiami, co nie umknęło uwadze Gemmy.
- Nieeee! Nie zrobicie mi tego! - zaśmiała się. - dobra, ja też idę spać. Będę spała tu w gościnnym na dole. Dobranoc. - powiedziała i ruszyła w kierunku pokoju gościnnego, a my poszliśmy do sypialni Hazzy.


Grzecznie poszliśmy spać, wtuleni w siebie. Rano, kiedy się obudziłem, Harry'ego nie było obok mnie. W bokserkach zszedłem do kuchni, gdzie Harry i Gemma siedzieli przy stole, a na nim leżały naleśniki.


- Dzień dobryy! - powiedziałam i dałem Harry'emu buziaka w usta, ale on mnie przytrzymał i zamieniło się to w namiętny pocałunek. Oderwałem się od niego - Nie wierzę, że zrobiłeś mi te naleśniki - zaśmiałem się.


Zjedliśmy śniadanie, po czym Gemma pożegnała się i pojechała do Holmes Chapel. My rozsiedliśmy się na kanapie i oglądaliśmy tv. Koło 15 zadzwonił Paul, że mamy jutro wywiad. Od razu zadzwoniliśmy do chłopaków i po kilku godzinach wszyscy już byliśmy w Londynie. Wszyscy byliśmy źli na Paula. Mieliśmy mieć kilka dni wolnego, a on nagle daje nam znać, że mamy wywiad. 


- Ale jestem na niego zły - powiedziałem, kiedy wszyscy siedzieliśmy w salonie - Chciałbym zrobić mu jakoś na złość, czy coś.
- Potwierdźmy nasz związek. - zaśmiał się Harry - Będzie wtedy totalnie wkurwiony.
- Wiesz, że nie możemy tego zrobić. - uśmiechnąłem się smutno.
- Dlaczego nie? - wtrącił się Liam. - Mi to nie przeszkadza, jeżeli się ujawnicie. true directioners zostaną z nami, a fake directioners mnie nie obchodzą.
- Liam ma rację - powiedział Zayn. - Niall?
- Jestem za! Larry forever.
- Poważnie mówicie? - zdziwiłem się.
- Jasne! - powiedzieli równo.


Byłem strasznie zestresowany przed wywiadem. W końcu mieliśmy się z Harry'm ujawnić. Nie byłem pewien, czy to był dobry pomysł, ale już postanowiliśmy. Harry widocznie widział, jak się stresuję, bo przytulił mnie i szepnął "będzie dobrze". Reporterka nas zapowiedziała, po czym weszliśmy na antenie. Usiadłem obok Louis'a. Reporterka pytała o różne pierdoły, po czym zwróciła się do Harry'ego.


- Harry. Ostatnio widziano ciebie i Louisa w Doncaster. A wczoraj pojechaliście do Holmes Chapel, ale według świadków, byliście tam tylko kilka minut. Dlaczego tak?
- emmm. To prawda. Pojechaliśmy do Holmes Chapel, ale... moi rodzice nas wyrzucili..
- Jak to wyrzucili? - zdziwiła się reporterka
- Po prostu... Powiedzieliśmy im prawdę i mama i Robin wyrzucili nas z domu.
- jaką prawdę? - dopytywała się reporterkę. Widziałem, że Harry nie potrafi nic więcej powiedzieć, więc położyłem mu rękę na kolanie, żeby dodać mu otuchy, ale nie podziałało.
- Prawdę o Larry'm - powiedziałem.
- Słucham? - reporterka wytrzeszczyła oczy.
- Po prostu - powiedział Harry i pochylił się w stronę moich ust i złożył na nich delikatny pocałunek, który ja odwzajemniłem - Jesteśmy razem - powiedział i się wyszczerzył.
- Nie wierzę. Naprawdę?! jezu, nie wierzę! Larry Stylinson jest prawdziwy! - ekscytowała się.
- tak, naprawdę. - zaśmiałem się.
- Nie baliście się tego powiedzieć publicznie? Przecież wiecie jaka w tym kraju jest tolerancja. Prawie jej nie ma. 
- Baliśmy się. Zwłaszcza ja. - zaśmiałem się - Ale przecież jeżeli fani nas naprawdę kochają, to nie odwrócą się od nas, bo jesteśmy gejami.
- Masz rację, Louis. Mam wrażenie, że po tym odcinku wzrośnie mi oglądalność. Dziękuję wam, że przyszliście dzisiaj. Miłego dnia, do zobaczenia następnym razem! - powiedziała, po czym zeszliśmy z anteny.


Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do domu.


***
Witaaam!
Wiem, że nie pisałam prawie miesiąc, ale prawie w ogóle nie ma mnie w domu. 
Mialam zamiar napisać ten rozdział po wakacjach, ale jak zobaczyłam, że w sondzie jest prawie 100 głosów, postanowiłam napisać go dziś. Męczyłam się nad nim kilka godzin i wydaje mi się, że wyszedł w miarę ciekawy.
I wiem, że ta kłótnia była nie potrzebna, skoro i tak się zaraz pogodzili, ale oglądałam właśnie "hannah Montana forever" ;d odcinek, jak Jessie zrywał z Miley;d I tak jakoś mnie naszło.
Komentujcie, bo naprawdę się namęczyłam nad tym rozdziałem! <3
A! I jeszcze jedno. Pod ostatnim rozdziałem było 13 komentarzy, a głosów w sondzie było 96... coś jest chyba nie tak, nie sądzicie? Mogłoby być 90 komentarzy, a jest 10. O co cho?! jesteście aż tak leniwe?;d c'man, girls! komentujemy! <3


have a nice night. ( ;

poniedziałek, 2 lipca 2012

Chapter 7


Wepchnąłem Louisa do jego pokoju i przekręciłem klucz w drzwiach. Byłem na niego strasznie napalony. Najchętniej zdarłbym z niego wszystkie ubrania i... i nie wiem co. Położyliśmy się z Louie'm na łożku i całowaliśmy się jak nigdy. Nasze języki walczyły o dominację. Obydwaj mieliśmy problem ze złapaniem oddechu.


- Harry. - Louie odepchnął mnie od siebie - Nie możemy. Lottie jest w domu..
- Lou... Ona ma 14 lat, jest duża. Zapewne wie, co to seks.
- Ale mimo wszystko, ja nie chciałbym słuchać mojego rodzeństwa podczas orgazmu - powiedział, wstając z łóżka.
- Louie, nie rób mi tego - jęknąłem, podchodząc do niego i nachylając się do jego ucha - Pozwól nam na trochę przyjemności. Albo pójdę do łazienki i sam sobie ulżę - wyszeptałem, siląc się na seksowny głos. I chyba mi się udało, bo poczułem, jak jego silne ręce pchają mnie z powrotem na łóżko.
- Wiedziałem, że dasz się przekonać - uśmiechnąłem się, zdejmując z niego koszulkę.
- Wiedziałem, że mnie przekonasz - odwzajemnił gest i szarpnął moją koszulę, która za chwilę znalazła się poza łóżkiem.


Lou, nie tracąc czasu, dobrał się do mojego paska od spodni. Kiedy pozbył się moich spodni, szybko zdjął swoje. Lou całował mnie po klatce piersiowej.


- O nie, mój drogi - sapnąłem, odwracając go na plecy, natomiast ja położyłem się na na nim - Chyba należy ci się nagroda za to nocne obciąganie. - uśmiechnąłem się do niego zalotnie, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Harry, co ty... - nie dokończył, bo przerwałem mu brutalnym, ale namiętnym pocałunkiem. 


Nasze języki znowu zaczęły tańczyć dziki, bliżej nieokreślony taniec. Ręką mocno ścisnąłem jego członka, na co Louis jęknął gardłowo. Powoli zacząłem poruszać ręką na jego członku, na co Lou co chwilę jęczał, warczał, mruczał, czy jeszcze coś innego prosto w moje usta. Tępo, z jakim poruszałem ręką, rosło. Oderwałem moje usta od Louisa, pozwalając mu na upływ wszystkich emocji w postaci głośnych jęków. Moje tępo wzrosło maksymalnie. Czułem, że Lou już długo nie wytrzyma. Gwałtownie wziąłem rękę z jego penisa...


- Harry - jęknął - Proszę cię. - z powrotem objąłem palcami jego twardego i dużego penisa i zacząłem powoli wykonywać ruchy.
- O co prosisz, Louis? - spytałem, nie przyspieszając swoich ruchów.
- Rób to szybciej, Harry - szepnął.
- Błagaj - uśmiechnąłem się chytrze, widząc, jak chłopak się męczy.
- Kurwa, Harry! Błagam, obciągaj mi szybciej! - krzyknął.


Bez zastanowienia zniżyłem się i wziąłem jego całego kutasa do ust. Coraz szybciej poruszałem głową, a główka jego penisa obijała się o tylną ścianę mojego gardła Lou zacisnął dłonie na moich włosach. Bolało, ale to był cholernie podniecający ból. Sama świadomość, że robię loda chłopakowi, którego serio kocham, była podniecająca. Lou nadawał mi odpowiednie tępo, a z jego ust wydobywały się wiązanki przekleństw, połączone z jękami.


- Zaraz... Kurwa.. Ja pierdolę, Harry.. zaraz dojdę.. - wysapał, a ja narzuciłem ekspresowe tempo. Poczułem, że jego członek zadrżał, a moje usta wypełniły się ciepłą cieczą. W tym samym czasie usłyszałem odgłosy wydawane przez Louisa. Były to wręcz wrzaski - Harry! Kurwa mać! Ja pierdolę, Styleeees! Ughhh.


Louis położył się na łóżku i starał się unormować tętno. Patrzyłem na niego i czułem rozpierającą mnie dumę. To ja doprowadziłem go do tego stanu i to ja sprawiłem, że krzyczał moje imię z przyjemności


- Kocham cię w chuj - powiedział, wciąż mając zamknięte oczy - Kocham Cię, Harry.
Położyłem się obok niego i wtuliłem. Zacząłem całować jego spoconą szczękę.
- Chodźmy pod prysznic - zaproponowałem.


Louie nic nie mówiąc wstał i poszedł w stronę swojej łazienki, a ja zaraz za nim. Wskoczyliśmy pod prysznic, gdzie dobrze się bawiliśmy. Kiedy byliśmy umyci i czyściutcy, wyszliśmy spod prysznica i owinęliśmy się ręcznikami. Dopiero teraz poczułem, że jestem głodny.


- Lou, jest 18. Jemy coś? - spytałem.
- Jasne, chodź - powiedział i wyszedł z pokoju, kierując się w stronę kuchni.
- Ale tak w ręcznikach?
- I tak tylko Lottie jest w domu. No chodź, kocie.


Pokierowaliśmy się do kuchni, gdzie siedziała Lottie i konsumowała jogurt. Zanim któryś z nas zdążył się odezwać, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i w drzwiach kuchni pojawiła się uśmiechnięta Jay z zakupami w ręku.


-Cześć, dzieciaki - powiedziała. - Jak wam popołudnie minęło?
- Źle - mruknęła Lottie.
- Co się stało, skarbie? - spytała przejęta Jay.
- Słyszałaś kiedyś, jak twój brat pieprzy się z innym kolesiem? Nie? To się ciesz. - powiedziała, wstając z krzesła, po czym zaczęła nas naśladować - "Oh, Harry! Błagam, obciągaj mi szybciej!".
Lottie wyrzuciła kubełek po jogurcie i chciała wyjść z kuchni, ale Lou ją zatrzymał i przytulił.
- Przepraszam - powiedział - Nie powinniśmy tego robić. Powinienem wiedzieć, że nie chcesz tego słuchać.
- Ale prosiliśmy, żebyś wyszła - dodałem cicho, uśmiechając się - Nie chciałaś.
- Dobra, następnym razem wyjdę - zaśmiała się - Mamo, mogę iść do Will'a?
- Jasne, idź. Ale wróć przed 22.
- Okej, dzięki - powiedziała i wyszła z kuchni.
- Musieliście? - spytała Jay, kiedy usiedliśmy przy stole.
- Przepraszamy - powiedzieliśmy równo.
- Nie ma sprawy - zaśmiała się - Było chociaż fajnie? - spytała retorycznie, ale Lou postanowił odpowiedzieć.
- Szczerze? Harry swoimi ustami doprowadził mnie do najlepszego orgazmu na świecie. - wyszczerzył się, a ja najpierw kopnąłem go pod stołem, a potem, widząc jego zdziwioną minę, jebnąłem facepalm'a.
- Ja się kiedyś przy was wykończę - powiedziała Jay - Jutro wyjeżdżacie?
- Tak - odezwałem się - Jakoś po południu jedziemy do Holmes Chapel.
- Tylko starajcie się nie wykończyć Anne, tak jak mnie.
- Przeszkadza ci to? - spytał Lou i nie czekając na odpowiedź zmiażdżył moja usta swoimi.
- Dorosły człowiek, a chce doprowadzić swoją matkę do zawału. Macie zamiar w ogóle powiedzieć Anne o waszej relacji?
- Wypadałoby.. - powiedziałem - Ale boję się reakcji ojczyma.. Pomyślimy jeszcze nad tym - dodałem i ruszyłem w stronę pokoju Lou,a on za mną.
***
Z pierwszej części jestem w miarę zadowolona, ale z tej drugiej już trochę mniej ;)
Jestem ciekawa, ile osób faktycznie czyta to opowiadanie. Po odwiedzinach i komentarzach nie można tego stwierdzić, więc do góry macie sondę. Wystarczy kliknąć "jestem czytelnikiem tego bloga" i później "zagłosuj" ;)
A i jeszcze raz... proszę, komentujcie. Chcę znać wasze opinie;) 
Czytałam komentarze pod one-shootem i chciałabym wam BARDZO, BARDZO podziękować. Nie sądziłam, że tak dobrze zareagujecie. Myślałam, że polecą jakieś hejty, że jestem chora psychicznie itd, ale większości się podobało. Nie mówię, już o komentarzach typu "fajne"(które też oczywiście mnie cieszą), ale o tych dłuższych, w których faktycznie wyrażacie opinie, piszecie co wam się podoba, co nie i dlaczego. (;
Dobra, przepraszam, że tak się rozpisałam, ale naprawdę cieszę się, kiedy widzę pozytywne komentarze! Więcej takich! <3